.
ŚWIĘTA
.
Za oknem prószył śnieg. Poprawiła srebrnego anioła wiszącego na gałązce i schyliła się po leżącą na podłodze złotą torebkę. Jej wzrok padł na dywan. Przydałoby się odkurzanie, ale ich stary odkurzacz był w naprawie. Miała nadzieje, że będzie działał, bo na nowy nie było ich stać, a jej kręgosłup coraz bardziej odmawiał pracy na kolanach. Antoni miał go tydzień temu odebrać z serwisu, ale widocznie znowu zapomniał. No trudno, po świętach pojedzie po niego sama. Ale teraz jest Wigilia i nie będzie się zajmować odkurzaczem. Najważniejsze żeby było miło i rodzinnie, dywan przecież nie jest taki ważny. Podniosła się i podała złotą torebkę Antoniemu. Byli tylko we dwoje. Dzieci dawno wyjechały za granicę, czasem piszą kartki na święta, a czasem dzwonią. „Ale już coraz rzadziej dzwonią”, westchnęła ze smutkiem. Popatrzyła na Antoniego. Jego kiedyś tak piękne włosy, w ostatnich latach bardzo się przerzedziły, a duże zakola nad czołem, co roku były większe. Nie wyglądał już jak ten miły chłopak, który dawno temu zapraszał ją do parku. I przez te lata między nimi dużo się zmieniło. Dzieci, praca, kredyt, chora matka. Dawne spacery po parku wydawały się zapomnianym snem. A tak chciałaby, żeby te czasy wróciły. Te drobne podarunki i to jak dbali o siebie nawzajem. Od lat nie dostała od niego żadnego prezentu. Ale może teraz coś się zmieniło. Może znowu o niej pamiętał. To w końcu Wigilia. Popatrzyła z nadzieją, na duże pudło owinięte szarym papierem. Pudło nie stało pod choinką, tylko pod ścianą, ale Antoni nigdy nie przywiązywał wagi do formy, tak jak ten zwykły papier pakowy, którym owinięty był karton. Ale może jednak…
- Czy to dla mnie? – zapytała cicho wskazując na stojące pod ścianą pudło.
Pokiwał głową nie odrywając wzroku od złotej torebki, z której właśnie wyjmował kupiony przez nią krem do golenia. W piance. Taki jak lubił. Poczekała czy może coś powie. Ale nadal milczał i tylko odstawił krem na stół i sięgnął do torebki żeby wyjąć kolejny prezent.
Westchnęła, wzięła nóż i podeszła do pudła. Przecięła papier. Spojrzała jeszcze raz na Antoniego. Nie zwracał na nią uwagi i oglądał szaro-srebrny krawat, który już miesiąc temu kupiła w najdroższym sklepie w miasteczku. Oszczędzała na niego od poprzedniego lata. Był naprawdę piękny i będzie dobrze pasował do szarych oczu Antoniego. Chciała, żeby miał coś ładnego, bo na tyle rzeczy nie było ich stać. Niech wie, że ona myśli o nim, że postarała się kupić coś wyjątkowego. Specjalnie dla niego. Wciąż czuła na skórze dotyk gładkiego jedwabiu, gdy wczoraj wyjęła krawat z opakowania i przyłożyła policzek do delikatnego materiału. Pachniał nowością i ledwo wyczuwalnym aromatem piżma, który pamiętała ze sklepu.
Wróciła do zdejmowania papieru z pudła, które było przeznaczone dla niej. Może to sukienka, tak miła w dotyku jak ten krawat, już tak dawno nie miała nic nowego. Albo może ciepły, mięciutki szlafrok, zamiast tego starego pocerowanego, w którym chodziła od lat. Cokolwiek to będzie, już cieszyła się na samą myślę, że w ogóle o niej pamiętał. W poprzednich latach nie dostała nic. Nie mieli pieniędzy, ale przecież wystarczyłby jakiś drobiazg, tylko żeby było widać, że to specjalnie dla niej, że o niej myśli, że jest ważna. Ale teraz znowu coś jej kupił. Jak kiedyś. Ze wzruszenia łza zakręciła jej się w oku. Zdjęła papier i zamarła z nożem w ręku. „Może to tylko takie pudełko. Tak, to na pewno tylko pudełko!” Nie patrzyła już na Antoniego i szybkimi ruchami przecinała przezroczystą taśmę, którą oklejony był karton. Ostatni kawałek gwałtownie zerwała. Podniosła wieko i pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to szczotka. Czarna duża szczotka, a zaraz potem jej wzrok padł na żółty obły kształt z widocznymi czarnymi literami: MER. Spojrzała na Antoniego, który spokojnie dalej oglądał krawat. Jej oczy miotały dzikie błyski, a dłoń kurczowo ściskała kuchenny nóż. Antoni spojrzał na otwarty karton, zniszczony przez wiele lat stania w piwnicy. Spojrzał na zniszczony przez myszy róg, gdzie była wygryziona dziura wielkości pięści, ale duży, czarny napis pozostał nienaruszony: ZELMER.
- Odebrałem stary odkurzacz, to może wreszcie odkurzysz ten brudny dywan – powiedział Antoni i wrócił do oglądania krawata.
I w tym momencie Marta Janowska postanowiła zabić swojego męża.
.
PS
Ten tekst to tak zwana Ekspozycja czyli wprowadzenie czytelnika w sytuację i świat bohaterów.